Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urszula Janusz. Właścicielka cukierniczego imperium nieopodal Grójca. Z jej usług korzystają największe gwiazdy

Karolina Wiatrowska
Karolina Wiatrowska
Mając zaledwie 31 lat stworzyła cukiernicze imperium. Jej wyroby rzucają się w oczy na weselach i dużych eventach w Warszawie, ale także w powiecie grójeckim i Kielcach.
Mając zaledwie 31 lat stworzyła cukiernicze imperium. Jej wyroby rzucają się w oczy na weselach i dużych eventach w Warszawie, ale także w powiecie grójeckim i Kielcach. Archiwum prywatne
Urszula Janusz jeszcze kilka lat temu pracowała w call center. Dzięki założeniu Urszi Cakes, nazywana jest guru polskiego cukiernictwa. W kilka lat stworzyła prawdziwe, słodkie imperium, które mieści się w Żabiej Woli (ponad 20 kilometrów od Grójca). Chociaż słodkości na przeróżne eventy zamawiają u niej głównie polskie gwiazdy i wielkie firmy, jej wyroby widziane są chociażby w Pałacu Mała Wieś w Belsku Dużym lub w Kielcach.

Sukces ma słodki smak. Urszula Janusz pracowała w call center, dużej firmie telekomunikacyjnej. O założeniu cukierni "Urszi Cakes" zdecydowała spontanicznie. Teraz pracuje dla niej kilkanaście osób, organizuje szkolenia, pisze e-booki, projektuje patery i prowadzi autorską cukiernię. Kto zamawia u niej torty i ile wydają na "słodkie stoły" najzamożniejsi klienci?

Cukierniczy początek

W młodości nigdy nie myślała, aby być cukiernikiem. - Marzyłam o tym, by zostać politykiem lub dziennikarzem, byłam nawet w liceum dziennikarskim. Ostatecznie zdecydowałam się na pracę na infolinii. Zajmowałam się pomocą techniczną dla klientów firm telekomunikacyjnych. Podobało mi się to zajęcie, wielozadaniowość, której wymagało. Jednak byłam notorycznie zmęczona, to był ciężki kawałek chleba - mówi Urszula. Dodaje, że w jej domu raczej się gotowało aniżeli piekło. - Moja mama zmarła, gdy miałam 6 lat i opiekował się mną mój tata, który bardzo dobrze gotował. Pyszne obiadki przygotowywała też moja babcia. Po wypieki chodziliśmy najczęściej do dobrych cukierni. Gdy miałam 15 lat, sama zaczęłam eksperymentować w kuchni. Nauczyłam się piec pyszną bezę Pavlova, która do tej pory jest ulubionym wypiekiem całej rodziny - przyznaje.

Pomysł na cukierniczy biznes zrodził się w jej głowie, gdy szykowała się do własnego wesela.

Organizowałam swoje wesele. Zależało mi, żeby na przyjęciu pojawił się "słodki stół", czyli specjalnie zaaranżowane miejsce, gdzie na gości będą czekały słodkie przysmaki. Nie udało mi się znaleźć firmy, która podjęłaby się tego zadania, swój "słodki stół" zrobiłam więc sama. Potem pomyślałam, że skoro ja miałam taki problem, to pewnie trafiłam na niszę w rynku. Chciałam tę lukę wypełnić - mówi. Gdy zaczęła rozkręcać "Słodki Stół", wciąż pracowała na etacie. - Przyszedł jednak taki dzień, że trzeba było w mojej pracy zredukować jedno stanowisko pracy. Zwolniona miała zostać dziewczyna, która wróciła właśnie z urlopu macierzyńskiego. Bardzo ją lubiłam i zrobiło mi się jej szkoda. Pomyślałam, "wszystko albo nic" i zgłosiłam się na ochotnika do zwolnienia - wspomina.

W jej umiejętności uwierzył przede wszystkim mąż, który pomógł w rozkręceniu firmy. - Wszystko, co mieliśmy, inwestowaliśmy w firmę. Na początku cały biznes mieścił się w naszym mieszkaniu, a pracowników było dwóch - ja i Adam. Wierzyłam, że to się uda. Nie mieliśmy w ogóle wolnego czasu. Mój mąż normalnie pracował na etat, a po pracy pomagał mi w kwestiach finansowych. Ja zajęłam się pieczeniem. Wolny weekend? Zapomnij. Pracowałam tak dużo, że zapomniałam o piciu, jedzeniu. Pierwsze cztery lata to była krew, pot i łzy - przyznaje Urszula.

Sukces ma słodki smak

Na początku była jak dziecko we mgle, nie miała skończonych kursów ani szkoleń. Ale była szalenie ambitna. - W praktyce wyglądało to tak, że zamykałam się w kuchni i robiłam jeden wypiek po kilkadziesiąt razy, aż osiągnę perfekcję. Okazało się, że mam rękę do pieczenia, ostatecznie wychodziły mi nawet ciastka uważane za arcytrudne, jak makaroniki. Nie spoczywam na laurach, ciągle doskonalę swoje przepisy. Gdy chcę wprowadzić nowe ciastko, testuję 20 różnych mąk - mówi.

Aby zarezerwować słodki stół jej autorstwa, trzeba co najmniej z dwuletnim wyprzedzeniem dograć termin. Jej słodkości pojawiają się na stołach nie tylko w stolicy, ale także w Pałacu Mała Wieś w Belsku Dużym oraz w Kielcach.

Zdarza się, że dzwonią przyszłe panny młode i najpierw pytają się o dostępne daty, a dopiero potem rezerwują salę. Miesiąc przed przyjęciem spotykamy się z klientem i omawiamy wszystkie szczegóły. Potem umawiamy się na degustację i sprawdzamy, czy wszystko, co przygotowaliśmy jest perfekcyjne. Jeśli ślub jest w sobotę, do pracy zabieramy się w poniedziałek, robimy zaopatrzenie, przygotowujemy dokładny plan działania. We wtorek zaczynamy szykować słodkości. To nie znaczy, że one w dniu wesela są stare, po prostu proces produkcji monoporcji, polega na ich zamrożeniu. Także same ciasteczka przygotowuje się kilka dni. Potem jest sam wyjazd na realizację - trzeba wszystkiego dopilnować, musi być perfekcyjnie. A od poniedziałku zaczynamy wszystko od nowa - wymienia.

Jaki jest koszt takiego stołu, pytam. - Na ostateczną cenę składa się wiele elementów - to, z jakich składników będą ciasta, ile osób będzie na przyjęciu. Prosta realizacja dla małej liczby osób kosztuje mniej więcej 1000 złotych, a górnej granicy w zasadzie nie ma. Zdarzają nam się zamówienia na 350-400 osób. Wtedy zamawiający musi wydać na słodkości około 10 000 złotych - mówi.

Gwiazdorskie realizacje

Uwielbia wyzwania, nie lubi powtarzalności. Jeśli lepi jakąś figurkę ponad 30 razy, przestaje jej to sprawiać przyjemność. - Gwiazdy najczęściej zostawiają mi wolną rękę. Wysyłają mi wstępny zarys albo koncepcję, a ja mogę szaleć. Nigdy mi się nie zdarzyło, że ktoś był niezadowolony z mojej wizji. Ostatnio robiłam stół dla synka Izabeli Janachowskiej, małego Chrisa. Kolejnym celebrytą, z którym współpracujemy, jest Rafał Maślak. Maja Bohosiewicz zamówiła tort - sukienkę, a Sylwia Bomba tort - myszkę dla swojej córeczki. Piłka dla Wojtka Szczęsnego czy baby shower jego żony Mariny to też były niezapomniane zamówienia. To klienci jak wszyscy inni - chcą po prostu celebrować dany dzień jak najlepiej i my im w tym pomagamy - zaznacza.

Od cukierni do MasterChefa

Urszula jako gość wzięła ostatnio udział w nagraniach do Master Chef Junior. Do Krakowa pojechała ze swoimi słodkościami i stanęła u boku takich gwiazd jak Anna Starmach, Tomasz Jakubiak czy Michel Moran. - To była wspaniała przygoda - podsumowała udział w programie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grojec.naszemiasto.pl Nasze Miasto