Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Kocięba z Grójca towarzyszył reprezentacji Polski na Mundialu i Euro. "Miałem przydomek Jancker". Zobacz zdjęcia

Piotr Stańczak
Piotr Stańczak
Michał Kocięba (z lewej) na stadionach miał okazję spotkać wiele znanych osób, jedną z nich był słynny aktor Olaf Lubaszenko.
Michał Kocięba (z lewej) na stadionach miał okazję spotkać wiele znanych osób, jedną z nich był słynny aktor Olaf Lubaszenko. Zdjęcia: archiwum prywatne
Michał Kocięba, dziś prezes Akademii Piłkarskiej FC Mundialito, przed laty był rzecznikiem prasowym Polskiego Związku Piłki Nożnej i towarzyszył naszej reprezentacji podczas Mistrzostw Świata w Niemczech w 2006 oraz Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii w 2008 roku. Wspomina atmosferę wielkich turniejów oraz ocenia szanse biało-czerwonych w Euro 2020.

Kocięba poznał smak wielkich turniejów od przysłowiowej kuchni. Na początku XXI wieku, gdy reprezentacja Polski po raz pierwszy, po szesnastu latach przerwy zagrała w Mundialu w Korei i Japonii, jako młody student dziennikarstwa, był stażystą w PZPN i współtworzył stronę internetową związku.

Telefony od rozżalonych kibiców

Mistrzostwa w Azji w 2002 roku śledził z… Warszawy, był w tym gronie pracowników PZPN, którzy pozostali na miejscu. Jak zakończył się ów turniej dla polskich piłkarzy? Z kronikarskiego obowiązku trzeba podać, że przegraliśmy z Koreą Południową 0:2, Portugalią 0:4 i na otarcie łez pokonaliśmy USA 3:1. - Niestety, to nam w Warszawie przypadła niewdzięczna rola “piorunochronu”. Wielu kibiców dzwoniło, było rozżalonych z powodu występu reprezentacji, staraliśmy się rozumieć ich emocje... każdy liczył na lepszy występ biało-czerwonych na mundialu po 16 latach przerwy. Po mistrzostwach nastąpiła zmiana trenera, z funkcją pożegnał się Jerzy Engel.

- Konferencja, na której prezes PZPN Michał Listkiewicz “żegnał się” z selekcjonerem była pierwszą jaką poprowadziłem w roli rzecznika Związku. Na zawsze zapamiętam ten dzień – opowiada Kocięba.

Nowym “Narodowym” został Zbigniew Boniek. Jego przygoda z reprezentacją nie trwała długo, po nieudanym początku eliminacji do Euro 2004, zastąpił go na stanowisku Paweł Janas. Popularny „Janosik” był tym selekcjonerem, z którym Kocięba współpracował najdłużej, gdyż ponad trzy lata. Dane im było cieszyć się z awansu do MŚ w Niemczech w 2006 roku. Zakwalifikowaliśmy się na ten turniej ustępując miejsca w grupie jedynie Anglikom, z którymi dwukrotnie przegraliśmy 1:2.

Przydomek od Hajty i „Żewłaka”

Przygotowania do niemieckich mistrzostw rozpoczęły się na długo przed otwarciem samej imprezy. Jako rzecznik związku Michał Kocięba odpowiadał za organizowanie biur prasowych na meczach kadry, przyznawanie akredytacji dla dziennikarzy, prowadzenie konferencji prasowych, pośredniczył w kontaktach mediów z piłkarzami i sztabem szkoleniowym. Mundial był dla wszystkich, także zespołu prasowego PZPN dużym wyzwaniem

- Staraliśmy się, podobnie jak piłkarze, przygotować jak najlepiej do wielkiej imprezy. Braliśmy udział w różnego rodzaju warsztatach FIFA, na których poznawaliśmy restrykcyjne wymogi dotyczące organizacji otoczki medialnej. Warto dodać, że to były trochę inne czasy, inna rzeczywistość. Media społecznościowe dopiero raczkowały, inny był sposób i szybkość obiegu informacji – wspomina Michał Kocięba.

Grójczanin był blisko reprezentacji. Jak przyjęli go sami zawodnicy? - Wiadomo, nowy człowiek nie ma w takim gronie łatwego życia – mówi z uśmiechem Kocięba.

- Część piłkarzy lubiła sobie pożartować i Tomek Hajto z Michałem Żewłakowem na którymś zgrupowaniu nadali mi ksywkę „Jancker”, z powodu rzekomego mojego podobieństwa do czołowego w tamtych latach niemieckiego zawodnika Carstena Janckera. Współpracę z każdym piłkarzem wspominam bardzo dobrze, natomiast szczególną relację miałem z Radkiem Sobolewskim. Może dlatego, że...tak jak ja był defensywnym pomocnikiem, człowiekiem od czarnej roboty. Na zewnątrz miał opinię zamkniętego, nie rozmawiał z dziennikarzami, choć zawsze próbowałem go do tego przekonywać, w rzeczywistości był super gościem i z pewnością niezwykle ważnym zawodnikiem dla tamtej reprezentacji – opowiada Kocięba.

„Grali u siebie, Polacy grali u siebie”

Nadzieje w narodzie przed wyjazdem do Niemiec były ogromne. Kibice liczyli na to, że kadra spisze się lepiej niż w Korei. Dodatkowym atutem był fakt, że turniej odbywał się u naszego zachodniego sąsiada. - Tej atmosfery, jaką sympatycy naszej reprezentacji zgotowali jej w Niemczech nigdy nie zapomnę. Dało się ją odczuć już w ośrodku w Barsinghausen, gdzie zamieszkaliśmy. Ta, która obecna była na stadionach, to już zupełny “kosmos”. Proszę sobie bowiem wyobrazić ponad 40 tysięcy kibiców na nowoczesnym stadionie w Gelsenkirchen skandujących „Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie”. Ciarki przechodziły po plecach. Podobnie zresztą było kilka dni później w Dortmundzie, kiedy graliśmy z Niemcami. Pamiętajmy, takich stadionów w Polsce wtedy nie mieliśmy, takiej atmosfery i otoczki też – zaznacza Kocięba.

I znów pozostanie niestety przykry kronikarski obowiązek przypomnieć, że z Ekwadorem przegraliśmy 0:2, z gospodarzami Niemcami 0:1 po golu straconym w ostatniej minucie meczu, w spotkaniu o pietruszkę pokonaliśmy Kostarykę 2:1, ale do Polski kadra wracała w minorowych nastrojach. Posypała się lawina krytyki na piłkarzy i trenera Janasa.

- Kluczowy był mecz z Ekwadorem, który według mnie przegraliśmy, jak to się mówi, „w głowach”. Kilka miesięcy wcześniej w meczu towarzyskim pokonaliśmy go 3:0 i spodziewaliśmy się, że na mistrzostwach nie sprawią nam kłopotów. Srodze się zawiedliśmy… Wracaliśmy do kraju w kiepskich nastrojach, ale na lotnisku czekali najwierniejsi kibice, przybył też, co było dla nas nie lada zaskoczeniem, ówczesny wicepremier Andrzej Lepper, dziękował kadrze za starania i pocieszał...wręczając każdemu słynny biało-czerwony krawat Samoobrony – opowiada Kocięba.

Selfie ze stadionu? Kiedyś dziwiło, dziś już nie

Paweł Janas musiał pożegnać się z reprezentacją. Odchodził na fali krytyki, wielu kibiców czy dziennikarzy zarzucało mu, że zrobił z reprezentacji „oblężoną twierdzę”.

- Faktem jest, że miałem okazję poznać jakby dwa oblicza trenera. Zwykle był otwarty, skłonny do żartów, ale im bliżej było do meczów, tym bardziej stawał się zamknięty, niedostępny, widać było, że niesamowicie przeżywał spotkania i czuł wielką odpowiedzialność. Wydaje się, że stanąć po meczu do kamery i powiedzieć kilka słów to żadna filozofia. Nic bardziej mylnego, zwłaszcza po porażkach, gdy miliony kibiców analizują każde twoje słowo, a przecież w Polsce wszyscy znamy się na piłce, wiemy najlepiej jaka powinna być taktyka, kogo trener ma wystawić w pierwszym składzie i na jakiej pozycji – dodaje Kocięba.

Z ciekawostek z niemieckiego mundialu wymienia jeszcze sytuację przed meczem Polaków z Ekwadorem. - Część piłkarzy po przyjeździe na stadion i wejściu na płytę robiło sobie pamiątkowe zdjęcia na tle obiektu wypełnionego kibicami w biało-czerwonych barwach. Wtedy posypała się na nich lawina krytyki, że niby nie byli należycie skoncentrowani. Co widzimy dziś? Piłkarze robią sobie z boiska fotki, od razu wrzucają na Instagrama i nikogo to nie dziwi. To były jednak zupełnie inne czasy, media społecznościowe, jak wspomniałem, dopiero wchodziły do naszej codzienności, do sportu również. Czy to zmiana na lepsze, niech każdy z kibiców sam to oceni – opowiada Kocięba.

Każde z dzieci chce „dziewiątkę”

Po odejściu Janasa reprezentację przejął Holender Leo Beenhakker. Pod jego wodzą po raz pierwszy awansowaliśmy do Mistrzostw Europy, ale sam turniej w Austrii i Szwajcarii także był kiepski w naszym wykonaniu. Polacy przegrali z Niemcami 0:2, zremisowali z gospodarzami, Austriakami 1:1 oraz ulegli Chorwacji 0:1. Wyjście z grupy znów okazało się tylko pobożnym życzeniem. Michał Kocięba także był obecny na tym turnieju.

Po latach, gdy zakończył już swoją pracę w PZPN, postanowił spróbować swoich sił w zawodzie trenera. - W 2016 roku ukończyłem kurs i co ciekawe, certyfikat wręczał mi…Paweł Janas – wspomina z rozrzewnieniem Michał Kocięba. Dziś ma 42 lata, prowadzi szkółkę piłkarską dla dzieci w Grójcu, Mogielnicy i Goszczynie - FC Mundialito, przekazuje młodemu pokoleniu swoje bogate doświadczenia.

- Cieszę się, że moi podopieczni mają szczęście żyć w czasach, gdy Polak jest najlepszym piłkarzem świata. Robert Lewandowski jest wielkim idolem dzieciaków. Każdy chce występować w koszulce z numerem „9” - mówi z uśmiechem Kocięba.

Pytamy o to, jakie szanse daje naszej reprezentacji w Mistrzostwach Europy, które właśnie startują.

- Nie ma pompowania balonika i dobrze. Na pewno każdy kibic trzyma mocno kciuki i wierzy w wyjście z grupy, ale zadanie dla naszej kadry nie jest łatwe. Pamiętajmy, że w ostatnich latach spotkania z Hiszpanią dla polskich piłkarzy kończyły się boleśnie, ze Szwecją także z reguły mieliśmy problemy, a i Słowacja (z nią zagramy w swym pierwszym meczu 14 czerwca w Sankt Petersburgu – przyp. PST) to nieprzewidywalny rywal. Ciekawe jak wypadnie turniej w nowej formule, rozgrywany w kilku krajach. Gdy wielkie imprezy piłkarskie odbywają się w jednym bądź dwóch sąsiadujących ze sobą państwach, to czuć tę niepowtarzalną atmosferę, magię turnieju. Czy teraz tak będzie – zobaczymy? Na pewno po czasie lockdownu wszyscy kibice są wyjątkowo spragnieni emocji jakie towarzyszą rywalizacji najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Czuję, że czeka nas wspaniałe Euro! – zapowiada Kocięba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grojec.naszemiasto.pl Nasze Miasto