Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jorn Lier Horst: Moje pisarstwo zaczęło się na długo przed wystukaniem pierwszego słowa[Rozmowa NaM]

Karolina Kowalska
Jorn Lier Horst
Jorn Lier Horst mat pras
O fenomenie skandynawskich kryminałów, szczegółach policyjnych dochodzeń i o tym, ile w jego powieściach jest z realnego świata - rozmawiamy z norweskim pisarzem Jornem Lier Horstem.

Dlaczego postanowił Pan zająć się literaturą?

Zadebiutowałem jako pisarz w 2004 roku. Aż dziewięć powieści napisałem pracując jednocześnie jako szef wydziału dochodzeniowego. Po dwudziestu latach służby w policji, gdy miałem już gotowy rękopis książki „Jaskiniowiec”, zrezygnowałem z pracy. Nie mam wątpliwości, że ten zawód mnie uformował jako człowieka i jako pisarza. Będąc szefem wydziału śledczego mogłem wejść za taśmy policyjne odgradzające miejsca zbrodni od świata. Mogłem kroczyć śladami sprawców i ofiar przestępstw. To się na pewno przełożyło na moc i autentyzm powieści jakie piszę. Myślę, że moje pisarstwo zaczęło się na długo przed tym, jak siadłem do pisania. Pierwszy dzień pracy w policji, w 1995 roku, był dniem, który odcisnął piętno na moich zawodowych losach. A historia jakiej stałem się wówczas świadkiem posłużyła za inspirację do debiutanckiej książki „Kluczowy świadek”.

Skandynawia słynie z najlepszych kryminałów na świecie. Z czego to wynika?

Nordic Noir stał się fenomenem. Przyczyna popularności gatunku pozostaje wielką tajemnicą. Bo jak tu się nie dziwić, że pisarze urodzeni w kraju, który przoduje w rankingach dotyczących jakości, spokoju i szczęśliwego życia, potrafią w tak fascynujący sposób pisać o przemocy i zbrodni? Proszę pamiętać, że do tej kategorii wrzuca się powieści bardzo różne pod względem formy i treści. A czymś co je łączy jest zapewne jakiś rodzaj melancholii. Pojawiają się też opinie, że to obraz socjaldemokratycznych, dobrze funkcjonujących społeczeństw, które są niszczone od środka przez przemoc, zbrodnie i inne potworności. Wielu zagranicznych czytelników uważa skandynawskie kryminały za bardziej wyrafinowane, ponieważ nie dostarczają wyłącznie rozrywki.

W Pana najnowszej powieści - “Psy gończe” - opisana jest współpraca śledczego z córką, która jest dziennikarką. Media częściej pomagają, czy przeszkadzają, w prowadzonym śledztwie?

Prasa współpracuje ściśle z policją. Potrzebujemy dociekliwych dziennikarzy śledczych, bo dzięki nim możemy zwrócić się do społeczeństwa z prośbą o informacje w sprawie. To, że dziennikarze wchodzą śledczym w drogę to stereotyp myślowy powielany w filmach i książkach. Dziennikarze odgrywają ważną rolę w każdym większym śledztwie. Zainteresowanie prasy przyczynia się do tego, że pojawiają się nowe, nierzadko kluczowe informacje. Często do przełomu w śledztwie dochodzi po ukazaniu się w prasie materiału na temat prowadzonej przez policję sprawy. Pracując nad „Psami gończymi” odbyłem staż w redakcji i przyglądałem się pracy najwybitniejszych dziennikarzy śledczych w naszym kraju, właśnie po to, aby to, co piszę, było zgodne z prawdą.

“Psy gończe” opowiadają o zaginięciu młodych kobiet. Co Pana zdaniem jest najważniejsze w prowadzonym w takim wypadku śledztwie?

Sprawy zaginięć są zawsze trudne, nie tylko dlatego, że nie znamy konkretnego miejsca zbrodni, ale również dlatego, że śledztwo musi być prowadzone wielotorowo. Policja musi pracować szybko i sprawnie, a jednocześnie docierać jak najgłębiej, mając świadomość uciekającego czasu. Trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwości, natomiast najciekawsze wątki należy prześledzić jak najdokładniej. Szukanie nieznanego sprawcy to najtrudniejsze zadanie dochodzeniowo-śledcze. Nie ma tu żadnej drogi na skróty. W takich sprawach liczy się nie tylko ilość, ale również jakość. Należy zidentyfikować wszystkie osoby znajdujące się w rejonie poszukiwań osoby zaginionej w określonym przedziale czasowym i sprawdzić, co dokładnie robiły. Równolegle próbuje się ustalić, co osoba zaginiona robiła tuż przed swoim zniknięciem, po to by znaleźć jakieś punkty styczne.

W skandynawskich powieściach łatwo odnaleźć wątek samotności, opuszczenia, depresji i liczne opisy przygnębiającego otoczenia. Czy Pana zdaniem to charakterystyczne dla tych okolic?

Myślę, że chodzi tu raczej o budowanie kontrastów. Malownicze skandynawskie miasteczka, w których toczy się akcja powieści kryminalnych nie są naturalnym tłem dla mrocznych historii. Nie jest nim ani nasza długa linia brzegowa, nagie przybrzeżne skały, krzyk mew, ośnieżone równiny, pola z falującym zbożem, wysokie góry ani głębokie fiordy. Właśnie ten kontrast między pięknem natury i pokojowo nastawionym społeczeństwem a brutalnymi czynami, których się w nim dokonuje, stanowi częściowo odpowiedź na to pytanie.

Na ile czerpie Pan z realnych wydarzeń?

Jedynie moja debiutancka powieść jest oparta na faktach. To był jedyny raz, gdy wykorzystałem autentyczne zdarzenie. Poza tym tylko tematy moich książek są zaczerpnięte z rzeczywistości i są w nich zawarte elementy autobiograficzne, tak się dzieje w „Jaskiniowcu”, powieści, której opowiada o samotności. Niewiele rzeczy przeraża mnie bardziej niż właśnie samotność. Bycie człowiekiem, który nie istnieje dla innych, „niewidzialnym”, na którego nikt nie zwraca uwagi, nawet wieloletni sąsiedzi. Także w „Jaskiniowcu” pojawia się równie przerażająca myśl, że może nie wszyscy, których znamy, są tymi, za jakich się podają.

Ile jest Pana w postaci Williama Wistinga?

William Wisting to uczciwy, zdolny policjant, ale przede wszystkim dobry i szlachetny człowiek. Zatroskany oficer śledczy, niemający o sobie zbyt wysokiego mniemania, zaangażowany społecznie i posiadający wrodzoną zdolność angażowania się w sprawy swoich bliźnich. Doświadczony policjant, który zna ciemną stronę ludzkiej natury. Jest sumienny, prawy i dobroduszny, wierzy, że może zmieniać świat na lepsze. Powiedzieć, że jestem do niego podobny byłoby zarozumialstwem. William Wisting jest bardziej wzorem dla mnie niż moim alter ego.

W "Psach gończych" pojawia się także problem łączenia pracy policjanta z życiem rodzinnym. Pana zdaniem od czego zależy powodzenie w tej materii?

Trudno jest pogodzić życie zawodowe z życiem prywatnym. Uważam, że niemożliwe jest stuprocentowe zaangażowanie w obu tych sferach. Ważne jest natomiast, aby nie przenosić problemów w pracy na życie rodzinne i na odwrót. W pracy należy żyć pracą, w domu – sprawami rodziny i starać się nie mieszać tych dwóch światów.

Pisze Pan także kryminały dla młodych czytelników. Muszę przyznać, że „kryminał dla dzieci” brzmi osobliwie – jak powstaje taka książka?

Tworząc serię CLUE chciałem rozpalić w młodszych czytelnikach miłość do książek. Z tego co wiem, nakładem wydawnictwa Smak Słowa ukażą się w Polsce jesienią dwie książeczki z tej serii – „Zagadka salamandry” i „Zagadka zegara maltańskiego”. Tutaj nie chodzi tylko o subiektywną radość płynącą z czytania, ale także o to, że książki są źródłem wiedzy i poznania świata. Czasem wydaje mi się, że pisanie dla młodych jest łatwiejsze od pisania dla dorosłych, a czasem wręcz odwrotnie. Ale choć język jest prostszy, pisanie czasem nastręcza trudności. Piszesz dla określonej grupy wiekowej, z którą dzieli cię kilkadziesiąt lat, i której słownictwo ciągle się rozwija. I dlatego czasem trudno jest wyrazić myśli w odpowiedni, przystępny sposób.

Zobacz też: "Alicja w Krainie Czarów" w Teatrze Roma

Co by Pan zmienił w Norweskim wymiarze sprawiedliwości?

Uczestniczyłem w pracach komisji, która właśnie dokonała rewizji norweskiego prawa karnego. Nowy Kodeks karny, który wejdzie w życie 1 października tego roku, przewiduje surowsze kary za zgwałcenie i inne przestępstwa na tle seksualnym oraz przemoc w rodzinie oraz wzmacnia prawo obywateli do wypowiedzi.

Może Pan zdradzić nam swoje najbliższe plany?

Powiem tak. O ile dobrze mi wiadomo, historia, o której piszę w swojej najnowszej powieści „Blindgang”, która ukaże się w Norwegii już 1 czerwca 2015, nie jest ostatnim śledztwem prowadzonym przez Williama Wistinga.

***
Jorn Lier Horst - norweski pisarz i dramaturg, urodzony w 1970 roku. Do września 2013 pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, obecnie jest pełnoetatowym pisarzem. Studiował kryminologię, filozofię i psychologię. Jest autorem przedstawień dla Teater Ibsen; od dwóch lat ukazują się również jego powieści kryminalne w tzw. serii CLUE, przeznaczone dla młodszych czytelników. Właśnie wydawnictwem Smak Słowa ukazała się jego powieść “Psy gończe”. To kolejna opowieść z serii o Williamie Wistingu. Przez wszystkie lata służby w policji tropił przestępców. Teraz sam jest przynętą i musi jak najszybciej ustalić, potajemnie i na własną rękę, kto z jego współpracowników sfabrykował materiał dowodowy, i co tak naprawdę wydarzyło się 17 lat temu.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto